You are currently viewing Warto rozmawiać (o kolorze skóry)?

Warto rozmawiać (o kolorze skóry)?

Post z 12 września b.r. dotyczący pracy Reni Eddo – Lodge Dlaczego nie rozmawiam z białymi o kolorze skóry wywołał dużo skrajnych reakcji, co skłoniło mnie do znalezienia książki poruszającej temat rasizmu, wykluczenia i dyskryminacji, ale tym razem w obszarze literatury pięknej, która pozwala na emocjonalne zaangażowanie się w przeżycia bohaterów. I mam oto rzecz świetną: mocną, głęboką, wręcz porażającą. Chodzi mianowicie o debiutanckie opowiadanie Natashy Brown Przyjęcie (niektórzy recenzenci nazywają je powieścią, ale moim zdaniem na wyrost).Siła jego wyrazu jest tym większa, że zawiera się w niewielu słowach. Narratorka – czarnoskóra młoda Brytyjka – wypowiada się nad wyraz oszczędnie, skondensowanie i fragmentarycznie, a jednocześnie do bólu szczerze i emocjonalnie. Nie snuje klarownej, ciągłej opowieści, lecz podporządkowuje ją rytmowi uczuć towarzyszących wspominanym wydarzeniom z własnego życia. A mamy do czynienia z dziewczyną sukcesu, szybko biegnącą po schodach korporacyjnej kariery, która w pewnym momencie doznała olśnienia, uświadamiając sobie, dlaczego bez przerwy czuje się tak, jakby miała ściśnięte gardło i nie była w stanie wypuścić powietrza z płuc. Powodem jest mianowicie fakt bycia czarną i na dodatek kobietą, co skazuje ja na wieczne poczucie gorszości, odbierając wolność i radość życia. Dochodzi do wniosku, że żadna polityczna poprawność, żadne programy wyrównywania szans ani parytety nie przyniosą efektu, jęśli nie będzie im towarzyszyć chęć zrozumienia INNEGO oraz gotowość białego człowieka do zmierzenia się z własną niechlubną historią kolonializmu. Na dowód tego pozwolę sobie oddać głos Autorce, co powinno przekonać Państwa do lektury jej opowiadania, które z pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym.

Tu się urodziłam, tu urodzili się moi rodzice, tu mieszkam całe życie – ale nigdy nie będę stąd. Ich kultura w moim wykonaniu staje się parodią. s.64

Po weekendzie, w biurze, siada przede mną mąz jednej z ciężarnych kobiet. Jego nazwiska nie ma na liście.Nie ma nazwiska, nie ma awansu. Pociąga nosem. Wydęte policzki, zaciśnięte usta, drgające nozdrza. Unika mojego wzroku, wreszcie mówi: Wy, czarni i Latynosi, macie dużo łatwiej. To dlatego wybrano mnie, zamiast kogoś z kwalifikacjami, takiego jak on. Nie ma nic przeciwko różnorodności. Byle było sprawiedliwie, okej? Okej? – powtarza. Okej? Ciągle jestem kilka zdań do tyłu. Ale okej, okej, okej. s.69

Za bell hooks: „Jeśli mamy zachować jakąś szansę na przetrwanie, do naszej praktyki krytycznej musimy włączyć dekolonizację.” Otóż to,! Tylko jak tego dokonać? Jak badać dziedzictwo kolonializmu, skoro jego beneficjenci kwestionują podstawowe fakty ?Nawet to, co nie spłonęło w latach sześćdziesiątych, podczas usankcjonowanej przez państwo akcji masowego niszczenia dokumentów? Operacja Dziedzictwo, mająca oszczędzić wstydu Jej Królewskiej Mości. Jednak to, co zadziałało najskuteczniej, było bardziej podstępne, chociaż mniej efektowne: celowe pomijanie faktów i zacieranie śladów w podręcznikach szkolnych. Zniszczono w ten sposób coś więcej niż rejestry. Wymazano sam akt wymazania. s.102

Autorka: Natasha Brown

Tytuł: Przyjęcie

Tłumaczenie: Martyna Tomczak

Wydawnictwo Poznańskie

Liczba stron:115

Dodaj komentarz