You are currently viewing Nowe Horyzonty

Nowe Horyzonty

Co kochacie robić najbardziej? Czego byłoby Wam żal, gdybyście mieli zaraz umrzeć? O czym myślicie z prawdziwą przyjemnością? Ja kocham czytać książki, oglądać filmy i rozmawiać z ludźmi. Kiedy myślę o śmierci, natychmiast ogarnia mnie smutek z powodu książek, których nie zdążę przeczytać, filmów, których nie obejrzę oraz ciekawych osób, których nie dane mi będzie poznać. Dlatego właśnie staram się nie odkładać na później lektur, wyjść do kina oraz spotkań. Tydzień temu pisałam o swoich wrażeniach z festiwalu Góry Literatury, a obecnie pragnę podzielić się odczuciami na temat filmu obejrzanego podczas tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty, który zakończył się wczoraj we Wrocławiu. Sam festiwal jest na tyle znany, że nie będę się rozwodzić nad jego zaletami, programem i organizacją, gdyż zainteresowani łatwo znajdą informacje na ten temat. Pragnę natomiast zaprezentować jeden z kilku obejrzanych przeze mnie filmów, który – jeśli oczywiście trafi do naszych kin – z pewnością warto zobaczyć, gdyż pokazuje ważne ludzkie (a szczególnie kobiece) sprawy, o których my – Europejczycy – nie mamy pojęcia, zatem umożliwia nam poznanie innego świata i zupełnie odmiennego sposobu patrzenia na rzeczywistość. Mam na myśli nagrodzony na festiwalu w Berlinie obraz Tatiany Huezo „Echo” („El Eco”). Bardzo ciekawy i feministyczny (w sposób nieoczywisty) film przedstawia historię życia trzech pokoleń kobiet (babci, matki i córek) żyjącej w meksykańskiej wiosce El Eco. Podczas projekcji przenosimy się nie tylko w zupełnie inne miejsce (zresztą przepiękne, otoczone otoczone dostojnymi zalesionymi górami), ale uczestniczymy w czymś w rodzaju podróży w czasie, gdyż styl życia wnuczek będzie najprawdopodobniej dokładnym powtórzeniem losu babci. Być może którejś z nich uda się wyrwać z zaklętego kręgu przeznaczenia i wyruszyć do miasta w poszukiwaniu szczęścia, ale czy młoda, pozbawiona jakiegokolwiek zaplecza dziewczyna, zdoła pokonać trudności? Życzymy jej tego z całego serca, ale o jej dalszym losie nic nie wiadomo. Mamy do czynienia z bardzo tradycyjną, patriarchalną rodziną. Ojciec pracuje w mieście a matka prowadzi całe gospodarstwo. Dzieci pomagają w domu (czytaj: mają bardzo dużo obowiązków), a oprócz tego bardzo dobrze się uczą, mimo że ich przyszłość wydaje się być przesądzona. Relacje między starszym i młodszym pokoleniem przepojone są miłością i troską, lecz jednocześnie towarzyszy im głęboki smutek wynikający ze świadomości, że ludzki los podlega jakiemuś fatum, na które nikt nie ma wpływu. Widać jednak zmianę sposobu myślenia u młodych kobiet w porównaniu ze starszym pokoleniem. Mianowicie babcia pokornie znosiła ciężar życia, matka nie buntuje się wprawdzie, ale dyskutuje na temat sensu takiego losu, natomiast córki pragną odmiany, której szansę daje edukacja. A ponieważ jestem pedagogiem (przewlekłym, a jakże), nie mogłam nie zwrócić uwagi na sposób uczenia w wiejskiej szkole na drugim końcu świata. I oczarował mnie on. Absolutnie. Otóż w prymitywnych warunkach dzieci zdobywały najlepszą, bo praktyczną, wiedzę o otaczającym je świecie. Na lekcji przyrody każdy uczeń prezentował przyniesioną przez siebie roślinę, opisując jej wygląd, warunki wegetacji oraz pożytki, jakie możemy z niej czerpać. Na lekcji fizyki lepiej wyedukowani uczniowie tłumaczyli pozostałym zjawisko powstawania fal dźwiękowych, następnie sprawdzali ich wiedzę i ponownie rozwiewali wszelkie wątpliwości. Zatem dzieci nie tylko samodzielnie były w stanie zdobywać wiedzę, ale także przekazywać ją i to z dobrym rezultatem., kolegom. Coś wspaniałego. Zdaje się, że na podobnych zasadach funkcjonuje szkoła fińska uznana za jedną z najlepszych na świecie.

A co robi nauczyciel? Otóż kieruje procesem nauczania, zadając trafne pytania, pobudzając naturalną ciekawość uczniów i zachęcając dzieci do przeprowadzania eksperymentów i badań na własną rękę. A przede wszystkim, mówi do nich językiem prostym i zrozumiałym. Wniosek nasuwa się sam: dobra edukacja nie musi być ani specjalnie nowoczesna, ani bardzo wyczerpująca dla uczniów. Wystarczy dać dziecku pewną wolność, zorientować się, co jest dla niego ciekawe i pozwolić mu (oczywiście w sposób ukierunkowany) na prowadzenie samodzielnych eksperymentów. Jeśli cały proces będzie nadzorowany przez mądrych, empatycznych pedagogów, edukacja stanie się czymś, co dzieci lubią, a nie straszakiem, przed którym należy uciekać. Serdecznie polecam film, który skłania do refleksji w tak wielu obszarach.

Dodaj komentarz