Głęboko wzrusza mnie mit o Filemonie i Baucis, chyba dlatego, że lubię myśleć o miłości jako o wytrzymałym materiale, który nie łamie się nigdy, mimo że niejednokrotnie musi się nagiąć. Wierzę, że prawdziwa, czyli trwała, miłość to sprawa nie tylko uczucia ale przede wszystkim decyzji i gotowości poniesienia konsekwencji z niej wynikających. Wiele razy znajdowałam dowody, że długoletnie dobre związki właśnie na tym opierały swój fundament.
Literackim potwierdzeniem mojego spojrzenia na miłość jest przepiękna powieść Leona Gomolickiego z 1975r. pt. “Uprowadzenie Baucis”. Napisana została w formie elegijnego pamiętnika lub raczej listu do żony, która zginęła w prowincjonalnym getcie podczas II wojny światowej. Po latach bohater opowiada dzieje swojego wielkiego i nieprzemijającego z czasem uczucia do Racheli. Uczucia, które rozkwitło jeszcze w czasach szkolnych i przetrwało wiele ekstremalnych przeszkód, od braku akceptacji ze strony rodziców chłopaka począwszy (“Pamiętaj, nie pokochaj nie-Polki, to zawsze kończy się rozbiciem rodziny.” Ojciec odciął się od “fanatyzmu”, a jednak “w granicach jak najdalej idącej tolerancji miał zastrzeżenia”). Całkowity brak oparcia w rodzinie skazuje młodych ludzi na niemożność bycia razem przez dłuższy czas, a następnie na biedę, tułaczkę po sublokatorskich mieszkaniach i lęk, że tym razem nastąpi katastrofa. A jednak jakoś się udaje, miłość i swoiste “szczęście” do ludzi pozwalają pokonywać piętrzące się trudności, nawet, a nawet zwłaszcza wówczas, gdy nadchodzi wojna, która tyleż okrutnie, co właściwie przypadkowo ucina tę miłosną, prawdziwie romantyczną historię. Bo przecież za istotą miłości romantycznej jest siła, namiętność, dramatyzm i nieskończoność. To znaczy śmierć jednego z zakochanych nie oznacza, że uczucie się kończy. Przeciwnie, ono nadal trwa i “atakuje” ze wzmożoną siłą. Tak przynajmniej dzieje się w przypadku bohatera powieści Gomolickiego, o czym świadczy wybór formy wypowiedzi, monologu skierowanego ku nieobecnej adresatce. Monolog ów stanowi próbę analizy własnego życia, uporządkowania wspomnień i ujęcia ich w pewne ramy, aby łatwiej mu było kontrolować bardzo trudne emocje związane z ponownym przeżyciem sytuacji granicznej.
W szerszym wymiarze bohaterami utworu są pamięć i czas:
“(…) wolę być ostrożny i zacznę od przypomnienia zasadniczych wątków – może w ten sposób dojdziemy do sedna rzeczy. Stąd to opowiadanie, jest ono tylko przypomnieniem kojarzącym fakty i w ogóle odrzućmy czas jako czynnik porządkujący. W naszej sytuacji byłoby nonsensem wysilać pamięć, żeby odtworzyć je w kolejności”.
Tu rodzi się pytanie: jak minione wypadki zapisały się w naszej pamięci i czy jest ona wiarygodnym odtwarzaniem przeszłości> Autor zdaje się twierdzić, że owszem. Według niego to właściwie pamięć, czyli zdolność utrwalenia tego, co przeżyliśmy umożliwia nam oddzielanie faktów od emocji, chociaż wcale nie musimy pamiętać wydarzeń w linearnym porządku.
Czytając “Uprowadzenie Baucis” trudno ustrzec się przed wrażeniem zaskakująco współczesnej tematyki tej starej bądź co bądź powieści. Jej tłem uczynił autor stosunki międzykulturowe w wielokulturowej społeczności prowincjonalnego miasteczka, z wyeksponowaniem trudnych relacji polsko-żydowskich. Spostrzegawczy czytelnik zauważy z pewnością, w czym tkwiły źródła antysemityzmu oraz zada sobie pytanie , czy współczesna niechęć do INNYCH nie posiada czasem podobnych korzeni.
Na koniec zacytuję mądre przemyślenia bardzo młodego bohatera:
“A później właśnie poszedłem w innym kierunku (w innym niż nakazywali rodzice – przyp. mój), patrząc na twarze, szukałem rysów ludzkich, a narodowość była dla mnie tylko zaletą człowieka, nigdy wadą.”