You are currently viewing Interpretować (nie) znaczy szokować?
Grafika pochodzi ze strony polityka.pl

Interpretować (nie) znaczy szokować?

Może dlatego, że niedawno odbyła się matura z polskiego, a może z powodu mojego przewlekle pedagogicznego i w dodatku polonistycznego stanu świadomości zastanawiałam się, czym właściwie jest dobra interpretacja dzieła literackiego. Na czym polega ponadczasowość niektórych utworów oraz znikomość innych oraz jak daleko możemy się posunąć w osobistym odbiorze tekstu? Co jest ważniejsze: intencja pisarza czy sposób, w jaki podchodzi do niego czytelnik? Wszak zamiary autora mogą być znacząco różne od tego, na co zwróci uwagę jego odbiorca. Powodem zapomnienia wielu książek był prawdopodobnie brak pomysłu ich nowego odczytania w zmieniającej się rzeczywistości, bardzo odległej od kontekstów, w których funkcjonowali twórcy owych dzieł. Jednakże faktem jest, iż niejednokrotnie pisarze skonfrontowani z interpretacjami swojej twórczości znajdują się w stanie szoku, czego dowodzi list Flannery O’Connor do nauczyciela języka angielskiego z 28 marca 1961 roku. Oto on:

„Interpretacja opracowana przez dziewięćdziesięciu uczniów oraz trzech nauczycieli jest fantastyczna i tak daleka od moich zamierzeń, jak to tylko możliwe. Jeśli miałaby ona być słuszna, opowiadanie musiałoby stanowić jedynie literacką sztuczkę opowiadającą o zaburzeniach psychicznych.

Pomiędzy pierwszą częścią opowiadania a drugą, w której pojawia się Misfit, zachodzi zmiana napięcia, ale nie jest to związane z odejściem od rzeczywistości. Opowiadanie oczywiście nie jest w pełni realistyczne, ale tylko w zakresie, w jakim ukazuje codzienne życie mieszkańców Georgii. Jest stylizowane i pomimo poważnego przesłania napisane w humorystycznej konwencji.

Bailey pełni jedynie rolę wnuczka i kierowcy auta. To właśnie Babcia jako pierwsza dostrzega Misfita i niepokoi się jego obecnością. Ta opowieść to w pewnym sensie walka pomiędzy Babcią i jej płytkimi wierzeniami a wytrącającym świat z równowagi przekonaniem Misfita o jego relacji z Chrystusem.

Znaczenie tej historii powinno odsłaniać się przed czytelnikiem, im dłużej ten się nad nim zastanawia, jednak nie da się poddać go procesowi interpretacji. Jeśli nauczyciele mają zwyczaj podchodzić do opowieści jak do problemu badawczego, którego rozwiązanie koniecznie musi być nieoczywiste, to uczniowie nigdy nie nauczą się czerpać radości z fikcji. Nadmiar interpretacji z pewnością jest gorszy niż jej niedobór, a wszelkie luki w opowieści nie dadzą się zapełnić teorią.

Nie chciałam być nieprzyjemna. Znajduję się w stanie szoku.”

Flannery O’Connor

W związku z powyższym nachodzi mnie refleksja, w jaki sposób rozmawiać o literaturze z młodymi ludźmi, aby nie tworzyć nadmiarowych interpretacji i tym samym nie zniechęcać do kontaktu z książką? Nauczyciele poloniści często to robią. Sama też jestem pełna winy, gdyż latami uczestniczyłam w tym niechlubnym procederze i na pewno wielu uczniów udało mi się pozbawić chęci do czytania. Co Państwo sądzą na ten temat?

Dodaj komentarz