Mamy właśnie środek wakacji, czyli okresu, na który większość z nas czeka z utęsknieniem przez cały rok. No a skoro wreszcie nadeszły, to znaczy, że trzeba wyjechać. Gdzie? Najlepiej daleko, do miejsca, które nie przypomina naszych codziennych okoliczności, niosąc dzięki temu przyjemną odmianę i odświeżenie. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego podróżujemy? Co takiego szczególnego daje nam nowe otoczenie oraz ludzie, których spotykamy podczas wojaży? Podróżując, mamy różne cele. Część z nas chce po prostu odpocząć, leżąc na plaży lub popijając drinki nad hotelowym basenem. Inni pragną pozwiedzać nowe miejsca, porozmawiać z obcymi ludźmi w języku, którego się właśnie uczą oraz spróbować przysmaków z lokalnej kuchni. Jeszcze innych interesują osobliwości przyrodnicze lub kulturowe. Niektórzy kolekcjonują ekstremalne doświadczenia, nurkując głębinowo w oceanach świata lub wspinając się na trudne do zdobycia szczyty gór.
Jednakowoż można też podróżować zupełnie inaczej, tak bardziej wewnętrznie. Mam tu na myśli typ podróżnika, zainteresowanego nie tylko światem zewnętrznym, ale również, a może przede wszystkim, jego odbiciem w samym sobie. Taka osoba zwykle ma na celu nie tylko oglądanie widoków czy zwiedzanie zabytków, lecz dąży do wzbudzenia w sobie refleksji na temat własnego miejsca w świecie oraz swojej kondycji na Ziemi – planecie ludzi. Stara się też nabrać dystansu do spraw, które pochłaniają go w toku codziennego życia i ocenić ich rzeczywiste znaczenie.
Tak więc zmiana miejsca może umożliwić człowiekowi zyskanie nowego spojrzenia na codzienne sprawy, a w konsekwencji wprowadzenie pewnych zmian w życiu poprzez uporządkowanie go w obszarach, które tego wymagają.
Bohatera, który usiłuje to zrobić, a właściwie dwóch takich panów, przedstawia nam Stanisław Dygat w swojej powieści zatytułowanej „Podróż”. Jej akcja ma bardzo nieskomplikowany przebieg. Mianowicie obaj panowie spotykają się w pociągu relacji Rzym – Wenecja. Jeden z nich kończy swoją podróż i wraca do Polski, drugi natomiast postanawia spędzić jakiś czas w Wenecji. Henryk – ten powracający – postanawia opowiedzieć towarzyszowi historię całego swojego, niezbyt szczęśliwego, życia, w w wyniku czego udaje mu się przeanalizować kwestie, nad którymi wcześniej się nie zastanawiał, chociaż czuł, że go mocno uwierają. Dzięki rozmowie o charakterze terapeutycznym zyskał nową perspektywę umożliwiającą lepsze zrozumienie nie tylko siebie, ale także ludzi ze swojego otoczenia. Zobaczył jak ogromny i nierzadko destrukcyjny wpływ mają na nas warunki życia i okoliczności, w których funkcjonujemy, ale przekonał się również, co dotychczas najwyraźniej mu umykało, że po pierwsze nie jest to życie takie beznadziejne, jak mu się wydawało, a po drugie, że ma na nie w końcu jakiś wpływ i może coś w nim zmienić. Co? Przede wszystkim spojrzenie. A od tego zaczynają się wszystkie inne zmiany. Do podobnego wniosku doszedł także drugi bohater i narrator w jednej osobie, który z człowieka rozczarowanego właściwie wszystkim (Polską, Włochami, pięknem świata, wiarą w człowieka oraz możliwością osobistego wpływu na cokolwiek) przeistacza się w kogoś, kogo stać na optymizm i odczuwanie uroków, jakie niesie życie, co wyraża słowami. „Świeciło słońce. Wenecja mieniła się kolorami prawdziwszymi od kolorów tęczy i jeździły gondole. Chodzili ludzie. Śmiali się i sprzeczali. Było pięknie. Wystarczy zdobyć się na odrobinę życzliwości wobec życia, a wyda nam się ono zupelnie przyjemne.”
Jak więc widać, klasycy trzymają się mocno – a przynajmniej niektórzy z nich. Stanisław Dygat z pewnością należy do tego grona, gdyż mimo że pisał swoje powieści w połowie XX wieku („Podróż” powstała w 1958r.), nie noszą one na sobie piętna nużącej anachroniczności. Wręcz przeciwnie – te dzieła żyją. Dlaczego? Myślę, że dzięki sylwetkom bohaterów, którzy nie są zbyt mocno osadzeni w realiach swoich czasów, lecz mają pragnienia, cele i wątpliwości typowe dla wszystkich ludzi, niezależnie od momentu historycznego. Takich bohaterów dał nam egzystencjalizm, kierunek filozoficzny, którego wpływ widzimy w twórczości drugiej połowy XX wieku. Stanisław Dygat jest jego ciekawym reprezentantem. Cechuje go nie tylko celność psychologiczna, ale również piękno języka, trafność obserwacji, ironiczny dystans i niezrównany, aczkolwiek nienachalny humor w ocenie zjawisk o charakterze kanonicznym, czyli niepodważalnym. Warto poczytać i podsunąć nastolatkom, gdyż czytanie klasyki nie tylko porządkuje myśli i poszerza perspektywę.
Wracając do tematu, mam do Was pytanie: co dają Wam podróże?
Co dają mi podróże? Niestety powtórzę słowa z tekstu autorki artykułu. Dystans i nowe spojrzenie, na zewnątrz, ale także refleksje o własnych postawach i uwarunkowaniach w kontekście ” światowym”.
I że można inaczej…
Dziękuję za zachęcająca do lektury recenzje i pozdrawiam 🙂
Podróże… zawsze lubiłem, z małą grupą przyjaciół lub samotne. Urwać się dokądś, by inaczej spojrzeć na swoje życie zaraz po powrocie, lub na problemy, które po trudnym przejściu w górach nagle wydają się błahe i po podróży wracasz z gotowym ich rozwiązaniem. Ciekawe są również podróże wgłąb siebie, gdy odkrywasz dalekie podwoje własnej osobowości i podświadomości. Tu mogą na ciebie czekać zaskakujące aspekty własnego ja, gdy znów zadasz sobie pytania: KIM JESTEM? CZEGO CHCĘ I DOKĄD ZMIERZAM? Pozdrawiam, Zuzanno <3
O tak, zgadzam się z Tobą. W zasadzie każda podróż, daleka czy bliska każe nam w jakimś sensie mierzyć się ze sobą. Nie zawsze jest to komfortowe, ale podejmując wyzwanie, dajemy sobie szansę na rozwój.